Najpierw wypadł mu pistolet z kieszeni, później oddał policjantom narkotyki
Mundurowi ze stołecznego oddziału prewencji zatrzymali 34-latka podejrzanego o posiadanie kilkunastu gramów marihuany. Nietrzeźwy mężczyzna podróżujący autobusem komunikacji miejskiej nie chciał go opuścić po ukończonym kursie. Był agresywny wobec kierowcy, który prosił go o wyjście z pojazdu. Wyszedł dopiero na polecenie policjantów. W trakcie legitymowania mężczyźnie wypadł z kieszeni pistolet, który okazał się plastikową imitacją prawdziwej broni. Ponadto mężczyzna dobrowolnie wydał funkcjonariuszom dwa woreczki z marihuaną. W związku z tym trafił do policyjnej celi. Grozi mu kara do 23 lat więzienia.
Około godziny 21:00 przy al. Wilanowskiej mężczyzna podróżujący autobusem jako pasażer nie chciał go opuścić mimo tego, że pojazd miał przestój w związku z zakończonym kursem. Prośby kierowcy tylko go rozzłościły. W związku z tym mężczyzna poprosił o pomoc przechodzący w pobliżu patrol policji. Funkcjonariusze poprosili podróżnika na zewnątrz autobusu, żeby go wylegitymować. Mężczyzna mający około 1,5 promila alkoholu w organizmie grzecznie wyszedł. W trakcie szukania dokumentów z kieszeni wypadł mu pistolet wyglądający jak autentyczny. Po sprawdzeniu okazało się, że to plastikowa imitacja broni.
Wobec takiego stanu rzeczy mundurowi zapytali go, czy ma przy sobie przedmioty, których posiadanie jest zabronione. Wówczas 34-latek przyznał się, że ma przy sobie marihuanę, po czym przekazał ją funkcjonariuszom. Policjanci zatrzymali go i przewieźli do komendy Policji przy ul. Malczewskiego. Badania narkotesterem potwierdziły, że zabezpieczony susz to narkotyk. Ponadto podejrzany miał przy sobie gotówkę w kwocie około 3500 zł, która również została zabezpieczona w poczet ewentualnej kary.
Następnego dnia mężczyzna usłyszał zarzuty, za które teraz sąd może go skazać nawet na 3 lata więzienia.
podkom. Robert Koniuszy