Miał okraść mężczyznę, który go zaprosił do domu
Policjanci z mokotowskiego wydziału zajmującego się ściganiem przestępstw przeciwko mieniu wyjaśniają okoliczności kradzieży markowego zegarka, złotego łańcuszka, bransolety oraz gotówki, o której mówił pokrzywdzony. Kradzieży miał się dopuścić poznany w Niemczech 56-latek, którego 27-latek zaprosił do mieszkania w warszawie na konwersację o interesach przy procentowych trunkach. Podczas dyskusji obaj panowie zaspali. Kiedy pokrzywdzony się obudził stwierdził, że nie ma jego rzeczy wartych około 40.000 zł. Policjanci zatrzymali podejrzanego. Jeśli dalsze dochodzenie potwierdzi treść zgłoszenia, może mu grozić kara do 5 lat więzienia.
Jak ustalili policjanci, obaj panowie zatrudnieni przez jedną z krakowskich firm budowlanych pojechali do Niemiec. Tam się poznali i mieli podjąć pracę zarobkową. W wyniku logistycznych perturbacji okazało się, że ich zatrudnienie będzie chwilowo niemożliwe. Obaj więc wrócili do Polski. 27-latek zaprosił swojego starszego kolegę do siebie, do Warszawy licząc na to, że ten załatwi mu pracę w Holandii. Tak przynajmniej deklarował 56-latek. W drodze do mieszkania na warszawskim Mokotowie gospodarz postanowił zakupić trunek, żeby ugościć swojego kolegę i oby konwersacja biznesowa poszła gładko.
W trakcie konsumpcji i zagorzałej dyskusji pokrzywdzony miał się chwalić swoimi kosztownościami. Pokazywał zegarek, twierdząc, że jest drogi i markowy oraz łańcuszek, zaklinając się, że jest ze szczerego złota.
W pewnym momencie obu biesiadników zmorzył sen. Kiedy 27-latek się ocknął, stwierdził, że nie ma jego rzeczy. Zawiadomił policjantów, zgłaszając kradzież zegarka, złotego łańcuszka bransolety oraz gotówki w kwocie 10.000 zł. Funkcjonariusze sporządzili z tego notatkę, gdyż przyjęcie zawiadomienia nie było możliwe z uwagi na stan trzeźwości zgłaszającego. Miał on się zgłosić do komendy Policji następnego dnia.
Rano jednak zadzwonił do niego kolega. Wyjaśnił, że po gościnie, wstawił sobie u niego pranie, po czym pojechał do hotelu. Gdy o poranku otworzył torbę podróżną, stwierdził, że ma w niej prezentowany wieczorem zegarek i złoty łańcuszek. Dodał, że za chwilę go przywiezie i zwróci. Jak powiedział, tak zrobił. Właściciel rzeczy uradowany tą wiadomością postanowił zrewanżować się butelką kolejnego trunku. Obaj odświeżyli informacje dnia poprzedniego, pieczętując obietnice załatwienia pracy kilkoma kieliszkami.
W trakcie 56-latek zasnął. Obudzili go mundurowi, gdyż jak się okazało, gospodarz mieszkania zgłosił, że został okradziony przez swojego gościa. Miał mu zginąć zegarek i złoty łańcuszek, które rzeczywiście do niego wróciły, ale ponadto wskazywany podejrzany miał jeszcze zabrać złotą bransoletę oraz 10.000 zł w gotówce, których nie oddał.
Policjanci zatrzymali 56-latka. Teraz wyjaśniają okoliczności całego zdarzenia. Jeśli zebrane w tej sprawie dowody potwierdzą treść zgłoszenia pokrzywdzonego, może on stanąć przed sądem, który wówczas może go skazać na 5 lat więzienia.
podkom. Robert Koniuszy/g.p