Nietrzeźwy kierowca podróżował z whisky jak z pasażerem
Policjanci ze stołecznej drogówki oraz ratownicy medyczni wezwani przez innych uczestników ruchu interweniowali w sprawie mężczyzny, który nagle zasłabł za kierownica porsche. Szybko się okazało, że mężczyzna zasnął za kierownicą, bo był pijany. Na siedzeniu obok leżała butelka z połową niedopitej whisky. Zbudzony 58-latek przyznał mundurowym, że wypił pół litra alkoholu, następnie pojechał na myjnie. A jak już umył samochód, to się zatrzymał i postanowił się zdrzemnąć. Nietrzeźwy kierowca już stracił prawo jazdy. Grozi mu kara do 2 lat wiezienia.
Trudno w obecnej sytuacji było zbagatelizować widok mężczyzny, który zasłabł za kierownicą porsche. Auto zatrzymało się na parkingu koło przystanku Pory przy Torze Stegny. Kiedy inni uczennicy ruchu drogowego zobaczyli zaistniałą sytuację, natychmiast powiadomili ratowników medycznych. Karetka przyjechała na sygnałach. W aucie faktycznie siedział mężczyzna z głową opartą o kierownicę. Tuż po otworzeniu drzwi samochodu sprawa stała się jasna. Okazało się, że powodem rzekomego, złego samopoczucia była whisky. Połowa niedopitej butelki zajmowała miejsce pasażera. 58-letniego kierowcę zbudzili wezwani na miejsce mundurowi ze stołecznej drogówki.
Załoga karetki zbadała stan zdrowia nietrzeźwego mężczyzny. Uznali, że kompletnie nic mu nie dolega. W trakcie czynności do służb podjechał właściciel pobliskiej myjni, który oświadczył, że jego pracownik był świadkiem tego, jak badany mężczyzna, w stanie nietrzeźwym wyjeżdżał od niego autem. Pracownik wyczuł od niego woń alkoholu i powiadomił go.
Sam kierujący przyznał się policjantom, że to prawda. Bełkotliwie wyjaśnił, że około południa wypił pół litra whisky. Później pojechał na myjnię samochodową, a następnie z niej wyjechał i zaparkował w pobliżu. Badanie alkotestem wykazało, że miał on ponad dwa promile alkoholu w organizmie. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Natomiast jego prawo jazdy do depozytu. Następnego dnia usłyszał zarzuty, za które sąd może go skazać nawet na 2 lata więzienia, wysoką grzywnę i wieloletnią utratę uprawnień do kierowania pojazdami.
asp. szt. Robert Koniuszy