Włamali się bo koleżanka mówiła, że to jej mieszkanie
Mokotowscy wywiadowcy zatrzymali dwie osoby w trakcie włamania do mieszkania i szykowania rzeczy do wyniesienia. 38-letni Robert S. i 50-letnia Krystyna D.A. zaskoczeni obecnością mundurowych tłumaczyli się, że wyłamali drzwi do mieszkania, ponieważ koleżanka, do której ono należy zgubiła klucze i namówiła ich na wizytę u niej podczas jej nieobecności. Funkcjonariusze zatrzymali oboje podejrzanych. Po wytrzeźwieniu mogą usłyszeć zarzuty kradzieży z włamaniem. W takim przypadku sąd może ich skazać na 10 lat więzienia.
Kilka minut przed 23:00 jednego z mieszkańców na warszawskim Mokotowie zbudziły jakieś hałasy. Zauważył, że w mieszkaniu po sąsiedzku przebywają dwie osoby, które nie koniecznie weszły przy użyciu klucza i są mieszkańcami.
Mundurowi, którzy kilka minut później pojawili się pod wskazanym adresem zauważyli wyważone z zawiasów drzwi, wyjęta wkładkę zamka leżącą koło drzwi a wewnątrz kobietę i mężczyznę przygotowujących rzeczy do wyniesienia. Na pytanie policjantów, co robią w tym mieszkaniu i jakie jest cel ich wizyty. Nie potrafili powiedzieć.
Po chwili 50-latka, która zebrała się do wypowiedzi, poinformowała wywiadowców, że to mieszkanie jej koleżanki, której obecnie nie ma, a która zgubiła klucz do mieszkania, ale pozwoliła im odwiedzić ja podczas jej nieobecności.
Funkcjonariusze nie uwierzyli, w mało wiarygodną historie i zatrzymali Roberta S. oraz Krystynę D.A. Oboje byli nie trzeźwi. Zabezpieczyli również laptopa, którego podejrzani przygotowali do wyniesienia z mieszkania.
Teraz oboje mogą stanąć przed sądem. Za kradzież z włamaniem grozi kara nawet 10 lat więzienia.
rk