Od nieporozumienia między kierowcami do pobicia i zarzutów
Nie wiadomo czym kierował się pasażer skody, bijąc pasażera opla, który rzekomo miał zajechać mu drogę podczas zmiany pasa ruchu na jednej z ulic Warszawy. 36 – letni, dobrze zbudowany Marcin P. jednym uderzeniem złamał nos pokrzywdzonemu. Podejrzanego o to przestępstwo ustalili i zatrzymali mokotowscy policjanci z wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu. Za swoje postępowanie zatrzymany mężczyzna stanie przed sądem. Usłyszał już zarzuty uszkodzenia ciała. Grozi mu kara do 5 lat więzienia.
Kilka minut po godzinie 23:00 na skrzyżowaniu ulic Bukowińskiej i Puławskiej w Warszawie, mimo tego, że ruch na drodze był niewielki i to ich znajomi prowadzili samochody, między pasażerami opla i skody doszło do nieporozumienia, które źle się skończyło dla pasażera z czerwonej astry. Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że kierujący oplem miał zajechać drogę jadącemu białą fabią. Jeden drogiego obtrąbił klaksonem, później wymienili się obraźliwymi gestami i sprawa wydawałaby się załatwiona. Niestety pasażer skody poszedł krok dalej. Kiedy pojazdy zatrzymały się na światłach na ul. Puławskiej, wysiadł z samochodu, podszedł do czerwonej osobówki, otworzył drzwi od pasażera siedzącego z przodu i zadał mu cios prosto w okolice nosa. Pokrzywdzony zdołał odepchnąć napastnika i zablokować drzwi. Kiedy zmieniły się światła na zielone pojazdy ruszyły, ale nie dający za wygraną agresywny pasażer z białej fabii jeszcze raz próbował się dostać do opla. Nie udało mu się tym razem. Pokrzywdzony zgłosił się w szpitalu, a następnie z diagnozą lekarską mówiąca o złamanej kości nosowej do mokotowskich policjantów.
Funkcjonariusze z wydziału do walki z przestępczością przeciwko życiu i zdrowiu od ręki zajęli się sprawą. Ustalili kim był rosły napastnik i zatrzymali go. Agresor próbował scedować winę na pokrzywdzonego, jednak zebrane w tej sprawie dowody dały podstawę do przedstawienia mu zarzutów uszkodzenia ciała. W zależności od wyroku sądowego w tej sprawie Marcinowi P. grozi kara nawet do 5 lat więzienia.
rk