Zamiast do koszyka perfumy wkładała do swojej torebki
Mokotowscy wywiadowcy zatrzymali 40-latkę podejrzaną o kradzieże perfum oraz kosmetyków w jednej z drogerii przy ul. Puławskiej. Kobieta przychodziła regularnie do sklepu z kosmetykami. Brała koszyk zakupowy, przewieszała go przez rękę, a obok niego torebkę i podchodziła do regałów, z których brała produkty. Zamiast wkładać je do koszyka, umieszczała je w swojej torebce. Jej postępowanie zostało zarejestrowane przez kamery monitoringu. Kobieta miała na koncie kilka takich nielegalnych epizodów. Kiedy przyszła po raz kolejny dokonać kradzieży, została ujęta przez pracownicę drogerii i przekazana w ręce mundurowych. Podejrzana już usłyszała zarzuty. Grozi jej kara do 5 lat więzienia.
Do drogerii, w której doszło do usiłowania kradzieży, policjanci zostali skierowani około 17.00. Czekająca na nich na zapleczu pracownica sklepu z ujętą 40-latka oświadczyła, że kobieta już kilka razy dopuściła się kradzieży w ich placówce. Z zapisu monitoringu, który wskazała mundurowym, wynikało, że nieuczciwa klientka brała koszyk zakupowy przy wejściu. Po czym przewieszała go przez przedramię. Obok na tym samym przedramieniu wieszała torebkę. Artykuły, które zdejmowała z półki, wkładała do swojej torebki zamiast do koszyka i wychodziła. Rozochocona tym, że jej się udawało, wracała.
Kiedy zawiadamiająca przejrzała monitoring w poszukiwaniu braków w towarze, zauważyła mechanizm jej działania. Gdy kobieta przyszła po raz kolejny do drogerii, zawiadamiająca przyglądała się jej i stanęła przy wyjściu na wypadek, gdyby sprawczyni chciała opuścić placówkę ze skradzionym towarem. Amatorka darmowych zakupów zorientowała się jednak, że jest obserwowana i to, co ukradła, wyjęła z torebki i odstawiła na półkę. Nie uratowało to jednak jej sytuacji, gdyż pracownica sklepu dysponowała dowodami jej wcześniejszych występków.
Kobieta została ujęta i przekazana w ręce wezwanych policjantów. Funkcjonariusze skierowali kierowniczkę sklepu do komendy Policji celem złożenia zawiadomienia o przestępstwie, a bohaterkę całej sytuacji przewieźli do policyjnej celi. Następnego dnia usłyszała zarzuty, za które sąd może ją skazać nawet na 5 lat pozbawienia wolności. Postępowanie w tej sprawie prowadzone jest pod nadzorem mokotowskiej prokuratury.
podkom. Robert Koniuszy/ea