Ustalili i zatrzymali sprawcę przywłaszczenia karty płatniczej i włamania na konto
Wilanowscy dzielnicowi zatrzymali 44-latka podejrzanego o przywłaszczenie karty bankomatowej należącej do jednej z mieszkanek warszawskiego Wilanowa. Podejrzany mężczyzna wykonał jedenaście transakcji na kilkaset złotych i miał zamiar robić to dalej, ale kolejna transakcja nie przeszła z uwagi na brak środków. Policjanci operacyjnie ustalili, kim był mężczyzna, który dopuścił się włamania na konto bankowe. Następnie dowiedzieli się, gdzie może przebywać i dokonali jego zatrzymania. Podejrzany przyznał się do przestępstwa, usprawiedliwiając to tym, że był pijany i nie wiedział, co robi. Teraz o jego dalszym losie zadecyduje prokurator i sąd. Grozi mu kara do 10 lat więzienia.
Jak ustalili policjanci, pokrzywdzona utraciła portfel z dokumentami oraz kartą płatniczą w okolicach ulicy Limanowskiego w Warszawie. Kiedy sprawdziła stan konta, okazało się, że ktoś włamał się na jej rachunek jedenaście razy, pozbawiając ją środków. Usiłował posłużyć się jej kartą po raz dwunasty, ale system mu na to nie pozwolił z uwagi na brak pieniędzy. Pokrzywdzona zawiadomiła o przestępstwie wilanowskich policjantów. Sprawą zajęli się dzielnicowi. Ustalili, że w miejscu, gdzie utraciła portfel, był również mężczyzna w wieku około 40 lat, szczupłej budowy ciała, mający około 180 cm wzrostu i charakterystyczne tatuaże w okolicy oka. Operacyjnie ustalili, że jest to karany w przeszłości 44-latek, nieposiadający stałego miejsca zamieszkania.
Prowadząc dalsze czynności, policjanci ustalili jego adres pobytu i w godzinach popołudniowych złożyli mu wizytę. Następnie przedstawili mu powód odwiedzin. Podejrzany wyjaśnił, że znalazł portfel, z którego wyjął kartę, a następnie dokonał nią zakupów w różnych miejscach. Nie pamięta dokładnie, gdzie realizował transakcje, ponieważ był pijany. Kupował głównie alkohol. Kiedy karta przestała działać, wyrzucił ją.
Dzielnicowi zatrzymali mężczyznę i umieścili go w policyjnym areszcie. Następnego dnia usłyszał zarzuty, za które może zostać skazany nawet na 10 lat więzienia. Postępowanie w tej sprawie prowadzone jest pod nadzorem mokotowskiej prokuratury.
podkom. Robert Koniuszy/ea