Chciał zaoszczędzić na zakupach przed świętami, ale mu się nie udało
Do 8 lat więzienia grozi 31-letniemu obywatelowi Ukrainy, który w jednej z sieciowych drogerii dopuścił się kradzieży produktów kosmetycznych o wartości około 630 zł. Mężczyzna podszedł z koszem do kasy samoobsługowej i przepuszczał przez czytnik cen średnio co trzeci artykuł. Pozostałe produkty odkładał w miejsce do pakowania. Za towar zapłacił 112 zł. W torbie miał znacznie więcej. Nie umknęło to uwadze pracownika ochrony, który poprosił nieuczciwego klienta o porównanie tego, co wynosi ze sklepu z paragonem i wszystko wyszło na jaw. Chwilę później przyjechali mundurowi, którzy zapewnili podejrzanemu nocleg w policyjnym areszcie.
Około godziny 15.00 do jednej z drogerii mieszczącej się na terenie galerii handlowej przy ul. Wołoskiej na warszawskim Mokotowie przyszedł klient. Jego zamiarem było kupić tyle rzeczy, ile potrzebował, ale nie za wszystkie chciał zapłacić. W podręcznym koszyku sklepowym wylądował towar o wartości około 740 zł. Mężczyzna udał się do kasy samoobsługowej, uruchomił ją, przeciągając przez okienko skanera cen pierwszy produkt. Później zrobił sobie wyliczankę. Na kasę nabijał tańsze rzeczy, a droższe omijały czytnik i trafiały w miejsce odbioru zakupów po zapłaceniu. Średnio przepuszczał przez okienko do skanowania co trzecią rzecz. W efekcie automat poprosił o zapłacenie za zakupy 112 zł i o odebranie zakupów. 32-latek wszystkie je spakował i zadowolony, że tyle zaoszczędził cudzym kosztem, skierował się do drzwi wejściowych. Pracownik ochrony jednak już wcześniej zauważył coś niepokojącego w zachowaniu klienta i postanowił zweryfikować ilość wynoszonego towaru z wartością na paragonie. Okazało się, że wielu pozycji tam nie było. Wezwani na miejsce policjanci zabezpieczyli od podejrzanego towar, za który nie zapłacił i przekazali go do sklepu. Mężczyzna pojechał z nimi. Po noclegu w policyjnym areszcie podejrzany trafił do mokotowskiego wydziału do walki z przestępczością przeciwko mieniu, gdzie śledczy przedstawili mu zarzuty. Teraz akta sprawy za pośrednictwem prokuratora trafią do sądu, który zadecyduje na ile lat pozbawić wolności nieuczciwego klienta. Grozi mu aż 8 lat więzienia.
podkom. Robert Koniuszy/is