Przyjechali po kredyty do Warszawy i zostali aresztowani
Ursynowscy policjanci zatrzymali 37-letnią mieszkankę jednego z mazurskich miasteczek oraz trzech mężczyzn mieszkających w sąsiedniej gminie, których zwerbowała do wzięcia kredytów w warszawskich bankach na swoje nazwiska, na podstawie fałszywych zaświadczeń o zarobkach i zatrudnieniu, które im wystawiała. Cała czwórka usłyszała zarzuty prokuratorskie, za to, że wspólnie i w porozumieniu wyłudzili kredyt bankowy w wysokości 50.000 zł oraz usiłowali wyłudzić 30.000 zł. Podczas przeszukania opla insignii, którym przyjechali naciągacze, funkcjonariusze ujawnili sfałszowane zaświadczenia o zatrudnieniu oraz pieczątki różnych firm. Na wniosek policjantów i prokuratora wszyscy zostali tymczasowo aresztowani. Grożą im kary do 8 lat więzienia.
Cała sprawa wyszła na jaw po tym, jak pracownica jednego z ursynowskich banków przy ul. Teligi w Warszawie zorientowała się, że 47-letni mężczyzna, który chce zaciągnąć u nich kredyt w wysokości 30.000 zł, posługując się zaświadczeniem o zatrudnieniu i zarobkach wystawionych przez osobę do tego nieupoważnioną. Podczas weryfikacji bankowej okazało się, że osoba wskazana na zaświadczeniu nie jest i nigdy nie była zatrudniona w danej firmie. Na miejsce zostali wezwani policjanci. W trakcie rozmowy z dyrekcją banku potwierdzono, że była to próba wyłudzenia kredytu.
Wnioskodawca na początku twierdził, że ubiega się o kredyt na remont mieszkania, które mieści się w Piasecznie, lecz w trakcie rozmowy z funkcjonariuszami zmienił zdanie. Przyznał, że jest tak zwanym „słupem” i że działa na zlecenie kobiety, która przywiozła jego oraz jeszcze dwóch mężczyzn samochodem opel insignia właśnie po to, żeby brać kredyty na podstawie zaświadczeń, które ona im wypisywała.
W toku dalszych czynności policjanci ustalili, że mężczyzna zaciągnął już wcześniej kredyt w jednej z placówek bankowych na warszawskiej Sadybie. Po wypłaceniu, 30.000 zł przekazał kobiecie, która zamieszkuje w Bartoszycach i przywiozła go do banku. Resztę miał przelać jej później, ale już nie zdążył. Po tym kobieta przywiozła go właśnie tu, gdzie oszustwo się wydało.
Podczas rozmowy z policjantami do 47-latka kilkakrotnie ktoś telefonował. Mężczyzna nie odbierał telefonu. Mając uzasadnione podejrzenie, że w pobliżu placówki może znajdować się podejrzana kobieta, która wykonuje połączenia telefoniczne, mundurowi przekazali informację swoim kolegom z ursynowskiego wydziału kryminalnego. Ci podjęli obserwację rejonu banku.
Około 18:00 w rejonie banku pojawił się czarny opel insignia, za którego kierownicą siedziała kobieta. Miejsce obok niej zajmował mężczyzna, który wyszedł z auta i przeszedł wzdłuż budynku, w którym znajdowała się placówka bankowa. Prawdopodobnie chciał sprawdzić, co z ich wspólnikiem. Następnie zawrócił do pojazdu, ale nie zdążył już zdać relacji kobiecie. Kierująca pojazdem i jej dwaj pasażowe zostali zatrzymani. W trakcie przeszukania pojazdu policjanci znaleźli i zabezpieczyli gotówkę w wysokości około 50.000 zł, zaświadczenia o zarobkach i pieczątki z różnych firm oraz dokumentację bankową. Pojazd za oświadczeniem został pozostawiony w miejscu zatrzymania. Cała czwórka trafiła do policyjnych cel. Mężczyźni tłumaczyli, że zostali zwerbowani przez kobietę. Mieli kilkutysięczne kredyty, których nie mieli jak spłacić. Pieniądze, które mieli otrzymać jako wynagrodzenie za wzięcie kredytów na podstawie zaświadczeń, które kobieta wystawiała, miały im to umożliwić.
Jak się szybko przekonali, nie była to właściwa droga do pozbycia się własnych kredytów.
Cała czwórka stanęła przed prokuratorem, który przedstawił im zarzuty oszustwa, wyłudzenia oraz usiłowania wyłudzenia kredytów bankowych. Na wniosek policjantów i prokuratora mokotowski sąd zastosował wobec nich środki zapobiegawcze w postaci dwumiesięcznych aresztów. Teraz grożą im kary do 8 lat więzienia.
podkom. Robert Koniuszy/ea