Biegał z nożem po ulicy grożąc zabiciem wspólnikowi
Policjanci z mokotowskiego wydziału wywiadowczo-patrolowego zatrzymali 40-latka podejrzanego o stosowanie gróźb pozbawienia życia wobec wspólnika biznesowego. Nietrzeźwy podejrzany przyszedł do prowadzonego lokalu gastronomicznego i zażądał wydania mu z kasy pieniędzy w kwocie 100 zł. Kiedy jego współpracownik odmówił, ten wpadł w szał. Wbiegł za bar i wziął nóż, krzycząc, że go zabije. Następnie wybiegł na ulicę za 33-latkiem, który uciekał od nieobliczanego mężczyzny. Mający prawie 2,5 promila podejrzany trafił do policyjnego aresztu. Teraz, w zależności od treści zawiadomienia, może usłyszeć zarzuty, za które zostanie skazany nawet na 2 lata więzienia.
Jak ustalili policjanci, tuż po godzinie 12:00 mężczyzna wstąpił do jednego z lokali gastronomicznych przy ul. Sandomierskiej na warszawskim Mokotowie. Postanowił odwiedzić swojego wspólnika, ale nie po to, żeby mu pomóc w pracy a zabrać pieniądze żeby doprowadzić się do całkowitego stanu upojenia. Mężczyzna od samego progu mocno akcentował swoja obecność i jeszcze bardziej demonstrował swoje żądania wydania mu z kasy 100 zł. Jego 33-letni wspólnik odmówił, w obawie o jego stan zdrowia. 40-latek najpierw usiadł przy stoliku. Po chwili wstał i nagle wbiegł za bar. Chwycił duży nóż kuchenny i zaczął grozić swojemu zawodowemu patronatowi, że go zabije. Pokrzywdzony nie zamierzał podejmować z nim konwersacji. Wybiegł na zewnątrz i usiłował wezwać policjantów. Napastnik biegł za nim z nożem w ręku, nadal wykrzykując groźby. Po czym skapitulował. Wrócił do lokalu, odłożył nóż i poszedł. Wezwani na miejsce mundurowi ustalili okoliczności zdarzenia oraz kierunek odwrotu napastnika. Zatrzymali go na ulicy Narbutta. Mimo tego, że jego zachowanie potwierdzał pokrzywdzony oraz pracownik baru, podejrzany zaprzeczał, aby postąpił w opisywany przez nich sposób.
Badanie alkotestem wykazało, że ma około 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Po wytrzeźwieniu czekają go zarzuty. W zależności od treści zawiadomienia może mu grozić nawet na 2 lata więzienia.
podkom. Robert Koniuszy/is